Monachomachia (Ignacy Krasicki) - Pieśń szósta strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Monachomachia - Ignacy Krasicki / Pieśń szósta

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


Już to ostatnia pieśń, mili ojcowie,
Miejcie cierpliwość, czekajcie do końca!
Jeśli czujecie niesmak w przykrej mowie,
Znalazł się krytyk, znajdzie się obrońca.
Po cóż się gniewać? Wszak astronomowie
Znaleźli plamy nawet wpośród słońca.
W szyszaku, w czapce, w turbanie, w kapturze,
Wszyscyśmy jednej podlegli naturze.

Postawion puchar na miejscu osobnym;
Odkrył go prałat, aby był widziany.
Zadziwił oczy widokiem ozdobnym,
Szklni się w nim kruszec srebrno-pozłacany
Wiele pomieścić trunku był sposobnym.
Miara oznacza: był to dzban nad dzbany!
Rzeźba wyborna na górze, a z boku
Wyryte były cztery części roku.

O wdzięczna wiosno, twoje tam zaszczyty
Kunszt cudny wydał! Tu w pługu zziajane
Ustają woły, oracz pracowity
Nagli, już niwy na pół zaorane.
Śpiewa pastuszek w chłodniku ukryty,
Skaczą pasterki w wieńce przybierane.
Pękają listki, krzewią młode trawki,
Echo głos niesie niewinnej zabawki.

Gospodarz z domu do wiernej czeladzi
Na oglądanie roli swojej spieszy,
Małe wnuczęta za sobą prowadzi,
Widok go zboża już zeszłego cieszy.
Niesie posiłek; czeladź się gromadzi,
Porzuca brony, odbiega lemieszy.
Kmotry śpiewają, skaczą, lud się mnoży;
Pleban wesoły uznaje dar boży.

Już kłos dojrzały ku ziemi się zgina,
Już wypróżnione są gniazdeczka ptasze,
Lato swych darów użyczać zaczyna;
Parafijanie jadą na kiermasze.
Pije ksiądz Wojciech do księdza Marcina,
Piją dzwonniki, Piotry i Łukasze;
Gromadzi odpust, weselą jarmarki,
Skrzętne po domach kręcą się kucharki.

Jesień plon niesie, korzyści zupełne,
Jesień radości pomnaża przyczyny:
Składa gospodarz owiec miętką wełnę,
Tłoczy na zimę wyborne jarzyny,
Cieszy się patrząc, że stodoły pełne;
Śmieje się pleban, kontent z dziesięciny,
Co dzień odbiera nowiny pocieszne,
Co dzień rachuje wytyczne i meszne.

Mróz rolę ścisnął, śnieg osiadł na grzędzie.
Zima posępna przyszła po jesieni;
Wrzaski po karczmach, radość słychać wszędzie,
Trunek myśl rzeźwi i twarze rumieni.
Idzie z wikarym pleban po kolędzie,
Żaki śpiewanie zaczynają w sieni.
Gospodarz z dziećmi dobrodzieja wita;
Kończy się kuflem pobożna wizyta.

Wierzchołek dzbana przedziwnej roboty
Grono prałatów w kapitule stawił,
Ogromne barki kształcił łańcuch złoty,
Dalej wspaniałą ucztę proboszcz sprawił.
Znużonej trzodzie z przykładnej ochoty
Pulchnokarczysty pasterz błogosławił.
Śmierć była na dnie, za nią w ścisłej parze
Obfite stypy i anniwersarze.

Pasą się oczy wspaniałym widokiem,
Już zapomnieli o bitwie i radzie.
Wtem ojciec Kasper leci szybkim krokiem,
Oko podbite świadczy, że był w zwadzie,
Doktor zwyczajnym tonem i wyrokiem
Iść z kuflem w bitwę za pierwszy punkt kładzie
"Z pełnym - rzekł prałat i tak rzecz wywodzi -
Puchar ich wstrzyma, lecz wino pogodzi".

W nagłej potrzebie i skąpy uczynny:
Niesie brat Czesław, rumiany i tłusty,
Ogromne dzbany, już czuć zapach winny
Wina, którego w post i mięsopusty
W swej celi tylko doktor miodopłynny
Przewielebnymi sam popijał usty;
Garniec wlał w puchar Czesław, wlał i stęknął;
Rozśmiał się w duchu prałat, doktor jęknął.

Idźcież szczęśliwie, gdzie was sława niesie,
Pokoju, zgody i miłości dzieci!
Idźcie! w ciemnościach niech blask ukaże się,
Chwała przed wami przodkuje i leci.
Tobie przeklęstwo, Arystotelesie!
Czyż cię ta bitwa uczonym zaleci?
Cóż ma za korzyść, kto twój towar kupi?
Próżność nauka! najszczęśliwsi głupi.

Wchodzą już w same progi refektarza,
Skąd Mars zajadły Minerwę wypędził;
Rajmund w tym czasie trzonkiem od lichtarza
Jeszcze się bronił. Doktor próżno zrzędził;
"Przestańcie bitwy!" - krzyczy i powtarza.
Wrzask wszystkich zgłuszył, strach twarze wywędził.
Jeszcze się reszta krzepi bez oręża,
Gaudenty gromi, Gaudenty zwycięża.

Stanął, upuścił broń, skłonił s

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP