Monachomachia (Ignacy Krasicki) - Pieśń czwarta strona nr 1
Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków
Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line. Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.
Szkolne lektury / Monachomachia - Ignacy Krasicki / Pieśń czwarta
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
O ty, którego żaden nie zrozumiał, Gdy w twoich pismach błąkał się jak w lesie. O ty, nad którym nieraz się świat zdumiał I dotąd sławi, wielbi, dziwuje się! O ty, coś głowy pozawracać umiał, Bądź pozdrowiony, Arystotelesie! Bożku łbów twardych i próżnej mozoły, Witaj, ozdobo starodawnej szkoły!
Osieł w lwiej skórze nieostrożnych zwodził. Często niezgrabny płód, choć matka hoża, Nieraz cedr słabą latorośl urodził, Nieraz się zakradł kąkol wpośród zboża. Nie twoja wina, żeś głupich napłodził: Są to potomki nieprawego łoża. Jeśli się śmiejesz patrząc na te fraszki, Rzuć jeszcze okiem dla nowej igraszki.
Schodzą się mędrce i bieli, i szarzy, Czarni, kafowi, w trzewikach i bosi, Rumiana dzielność błyszczy się na twarzy, Tuman mądrości nad łbami unosi, Zazdrość i pycha zjadłe oczy żarzy. Jeden się tylko zakon nie wynosi. Pokorę świętą zachowując wszędzie, Siedli przy końcu, jednakże nie w rzędzie.
Mniemał Cyneasz królów w majestacie, Kiedy na rzymskie patrzał senatory. Twój to jest obraz, zacny jubilacie, Wasz, bakałarze, regenty, lektory, I wy, co pierwsze miejsca osiadacie, Prowincyjały i definitory. Znać z twarz powagę: jak Tatry przed burzą, Sławą zagrzane łysiny się kurzą.
Powstali wszyscy, póki nie usiędzie Pan wicesgerent, mecenas dysputy. Sławny to mędrzec i pilny w urzędzie: Wziął kunią szubę i czerwone buty. Dalej ksiądz proboszcz w rysiej rewerendzie Dalej ojcowie, co czynią zarzuty. Defendens zatem; uchyliwszy głowę, Do mecenasa tak zaczął przemowę:
"Na płytkim gruncie rozbujałych fluktów Korab mądrości chwieje się i wznosi, A pełen szczepu wybornego fruktów, Niewysławioną korzyść kiedy nosi, Twoich, przezacny mężu, akweduktów Żąda; a pewien, że względy uprosi, Płynie pod wielkim hasłem, głosząc światu, Żeś ty jest perłą konchy Perypatu.
Słońce, co światłość znikłą wydobywa, Planety, które roczne chwile dzielą, Księżyc, co równie wzrasta i ubywa, Gwiazdy, co nocną posępność weselą - Wszystko to w sobie zawiera Leliwa I dom, szacowną wsparty parentelą Ostrogskich książąt, pińczowskich margrabiów, Górków, Tarnowskich i Krasickich hrabiów.
Milczcie, Burbony, lub w koncentach nowych Głoście szczęśliwość sarmackiej krainy, I wy, potomki synów Jagiełłowych, I wy, auzońskie Gwelfy, Gibeliny, Znoście wielbienia, a w pieniach gotowych Dziś uwielbiajcie heroiczne czyny. Niechaj najdalsza potomność pamięta Wielkość dzieł, nauk, cnót wicesgerenta!
Niechaj się Zoil od zazdrości puka, Niechaj się Syrty i Charybdy kruszą, Niechaj i Paktol nowych źródeł szuka, Niech się Olimpy i Parnasy wzruszą! W tobie firmament znajduje nauka, Tyś kraju zaszczyt; tyś ojczyzny duszą. Przeniosłeś w dziełach sfinksy i feniksy, W sławie Euryppy, Bucentaury. Dixi".
Powszechne zatem nastało milczenie. Przerwał go ojciec Łukasz od Trzech Krolów, A nie rozwodząc się w słowach uczenie Ani cytując Szkotów i Bartolów, Zaraz od rzeczy zaczął swe mówienie, Nie czerpał z źródeł Hydaspów, Paktolów, Lecz wziąwszy stronę przeciwną na oko Nabił argument i strzelił z Baroko.
Gdyby nie puklerz Distinguo dwójręczny, Ległby Defendens na pierwszym spotkaniu. Nim się zastawił, a w ujęciu zręczny, Nie bawiąc długo w reasumowaniu, Strzelił na odwrót, pocisk niezbyt wdzięczny Raził; oppugnans w drugim nabijaniu Odstrzelił zasię z Celarent jak z kuszy, Ale grot słaby poszedł mimo uszy.
Ocalon dwakroć rycerz zaczepiony Już się na trzeci bój wstępny zdobywał, Już jak z cięciwy dzielnie natężonej Świeży grot tylko co nie wylatywał- Wtem krzyk ogromny wszczął się z drugiej strony. Powszechnej bitwy gdy się nie spodziewał, Wspojźrzał na swoich: wtem trąby i kotły Stłumiły odgłos i wrzawę przygniotły.
Zdrętwieli wszyscy na takowe hasło, Już i mecenas
następna strona
::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::
|