Pan Jowialski (Aleksander Fredro) - AKT CZWARTY strona nr 1

Liczniki odwiedzin | Księgi gości | Metal Lyrics | Konwerter | Wolne domeny | Informacje o samochodach | Zakupy w UK | | | ebooki | Czytniki e-booków

Archiwum lektur szkolnych zostało powołane do życia w sierpniu 2005 roku, na łamach serwisu prezentuję książki znanych pisarzy, które są szkolnymi lekturami lub są wartościowe (wg mnie). Wszystkie książki są zamieszczone w serwisie w legalny sposób, pisarze, których książki prezentujemy nie żyją już ponad 70 lat i ich dzieła są obecnie dobrem publicznym, które można rozprowadzać bez uiszczania jakichkolwiek opłat. Zapraszam do korzytania z naszego serwisu :) Jest to prawdopodobnie najlepsza biblioteka on-line.
Zapraszam do wymiany poglądów / zbiorów literackich pod adresem e-mail: ksiazki(at)ksiazki.metallyrics.pl.


UWAGA: SUPER STRESZCZENIA

Szkolne lektury / Pan Jowialski - Aleksander Fredro / AKT CZWARTY

::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::


SCENA PIERWSZA
Ludmir, Wiktor.
Wiktor rysuje, Ludmir chodzi zamyślony wzdłuż sceny.

WIKTOR
Przyznajże, eks-sułtanie, a rzeczywisty tajny radzco szaleństwa, iż jestem jeden z najpoczciwszych, z najłagodniejszych ludzi. Zasłużyłeś na mój gniew, ogromnie zasłużyłeś, a ja dla ciebie pracuję. - (na stronic) Ale ci odpłacę, (po krótkim milczeniu, oglądając się) Cóż tak rozmyślasz?

LUDMIR
patrząc na rysunek Wiktora
Nie; Jowialski nie udał ci się zupełnie - nie ma tego uśmiechu rozlanego po całej twarzy - każdy zmarszczek u niego powiada, że ze śmiechu powstał.

WIKTOR
zawsze rysując
Ale pozwólże, mój kochany - pierwej przecie trzeba głowę zrobić, a potem włosy; pierwej nos, a potem krostę na nosie, jeżeli notabene krosta jest sine qua non.

LUDMIR
I pani Jowialska nie dość wyprostowana.

WIKTOR
Jeszcze włos, a w tył się wywróci.

LUDMIR
Zróbże jej okulary.

WIKTOR
Idźże do kaduka! proszę cię!
Ludmir znowu chodzi.
Od czasu swojego panowania nabrał jakiegoś tonu rozstrzygającego. - Ale dlaczegóż ty nie piszesz? Masz czas - bibuły tu dostaniesz.

LUDMIR
stając przed Wiktorem, po krótkim milczeniu
Wiesz co, Wiktorze?

WIKTOR
I niejedno.

LUDMIR
Helena podoba mi się.

WIKTOR
A mnie nie.

LUDMIR
Ja bym się z nią ożenił.
Wiktor kładzie ołówek, obraca się i patrzy mu w oczy. Ludmir wykrzywiając się
A!! (chodzi znowu) Nie cierpię, kiedy kto na mnie oczy wytrzyszczy!
Wiktor śmieje się coraz mocniej za każdym słowem Ludmira.
O, śmiej się, śmiej - jeszcze lepiej! O, tak - do rozpuku - ha, ha, ha!

WIKTOR
Jakże? chciałbyś się ożenić? Tak - ex abrupto, może dla zakończenia godnego dziea?

LUDMIR
Powiedzże mi, dlaczego nie miałbym się ożenić?

WIKTOR
Czy ty żartujesz?

LUDMIR
Na honor, nie!

WIKTOR
Daj tu rękę.

LUDMIR
Cóż to będzie?

WIKTOR
Puls wolny - gorączki nie ma.

LUDMIR
wyrywając rękę
Rysuj!
Chodzi znowu.

WIKTOR
Nie dziwiłbym się, gdybym mógł przypuścić podobieństwo, że ci się podobała.

LUDMIR
Dlaczegóż nie, mości Van-Dyku?

WIKTOR
Kto? Ta górnolotnym stylem prosząca nawet o śklankę wody, ta miałaby ci się podobać?

LUDMIR
Śmiesznym sposobem wyraża często dobre myśli, ale to wszystko łatwo zmienić.

WIKTOR
Jakież wielkie przymioty odkryłeś w niej w tak krótkim czasie?

LUDMIR
Piękna.

WIKTOR
To do gustu.

LUDMIR
Dobra.

WIKTOR
Jak wiesz?

LUDMIR
Wiem - jestem pewny. Ma przy tym wiele pojęcia i nieuparta; a gdzie jest pojęcie, a uporu nie ma, wszystko da się zrobić.

WIKTOR
Ale choćby była aniołem dobroci i piękności, choćby najrozsądniejszy pragnął ją na żonę, jeszcze przez to twoją nie będzie.

LUDMIR
Jeżeli się podobam...

WIKTOR
Ma rodziców.

LUDMIR
Starego łatwo zawojować: parę bajek - i mój!

WIKTOR
Ojciec...

LUDMIR
Mniej niż nic.

WIKTOR
Macocha...

LUDMIR
To jeden orzech do zgryzienia.

WIKTOR
Trzeba by tęgich zębów.

LUDMIR
Ale trafiają się jednak przypadki.

WIKTOR
W romansach.

LUDMIR
Najgorzej...

WIKTOR
po krótkim milczeniu
Najgorzej?

LUDMIR
Że nie wiem, kto i skąd jestem.

WIKTOR
I to nie fraszka u takich ludzi; a potem - majątek!

LUDMIR
chodząc
Żebym miał tylko imię i majątek!

WIKTOR
Tak! żeby tylko... "żeby" - małe słówko.

LUDMIR
Próbować jednak będę. - Bardzo by mi to było na rękę. Pewny, że jedynie miłości winien jestem jej rękę, żyję najszczęśliwiej. - W tych pokojach mieszkamy, tam, gdzie teraz stojemy, moja kancelaryja - dalej nasze dzieci. Ona trudni się gospodarstwem - ja piszę. Ty z nami bawisz czas jakiś - jak mnie kochasz, zabawisz; no, przyrzeknij - parę miesięcy - słowo?

WIKTOR
Za kogóż twoję córkę wydajesz? z kim się twój syn

następna strona



::-[ poprzedni rozdział :: spis treści :: kolejny rozdział ]-::




Centrum ogrodowe




Archiwum lektur szkolnych istnieje od sierpnia 2005, mapa serwisu Polityka prywatności
Autor skryptów: Przemysław Krajniak, Skrypty PHP